środa, 29 lipca 2015

Rozdział #1

        Obudziły mnie głośne rozmowy z kuchni, ubrałam szlafrok i szybko zeszłam na dół. Moja najstarsza siostra wróciła z Francji wraz z narzeczonym. Rzuciłam się jej w ramiona :
- Cześć kochanie - mocno mnie przytulała.
- Cześć, boże jak ja za tobą tęskniłam- pocałowałam ją w policzek.
Nie można zaprzeczyć że ja i Elena jesteśmy najbardziej z sobą zżyte z całego naszego rodzeństwa. Popatrzałam się na Nathana który stał oparty o blat kuchenny, podeszłam do niego i również go przytuliłam:
- Cześć młoda - pocałował mnie w głowę.
- Cześć, matko ale ja się za wami stęskniłam naprawdę
- No to niedługo będziesz mieć nas dość- zaśmiała się- zostajemy na tutaj na trzy miesiące.
- Ja was nigdy nie mam dość, w końcu będę miała blisko siebie moją ukochaną siostrę i przyszłego szwagra.
Usiedliśmy wszyscy do stołu, brakowało tylko mojej siostry Danieli. Nie poznawałam czasami mojej rodziny, wszyscy wiecznie zabiegani. Mama robiła wszystkim śniadanie, ojciec pisał maile na laptopie, Elena przeglądała internet w telefonie. Brakowało mi tej bliskości z nimi. Nagle do kuchni przyszła Kylie uszykowana jakby miała zaraz wyjść:
- Kiedy będzie śniadanie? bo tak jakby mi się śpieszy i nie wiem czy mam znowu się spóźniać na spotkanie przez rodzinne śniadanko czy zjeść na mieście- zaczęła narzekać, czasami miałam jej dość.
- Jak wolisz kochanie, jak wolisz - odezwał się mój ojciec nie zwracając zbytniej uwagi na Daniele.
- O wróciłaś - popatrzała się z politowaniem na Elenę po czym wyszła.
- A tej to co odbiło - popatrzał się na nas zdziwiony Nathan.
- Okres dojrzewania
- Okres dojrzewania? - zakrztusiłam się kawą- ona ma 19 lat mamo.
- Jeszcze jej przejdzie zobaczycie.
Po śniadaniu poszłam się ubrać i udałam się  w końcu do szkoły. Dziś wyjątkowo miałam na 10. Weszłam do środka, od razu sięgnęłam po książki do szafki, nagle usłyszałam znajomy głos- był to Jamie, mój chłopak:
- Cześć kochanie- pocałował mnie.
- Cześć, zaskoczyłeś mnie, nie miałeś być dzisiaj na jakimś meczu?
- Mam być ale trener kazał mi iść do szkoły- zaśmiał się - szczęście że poza karierą mogę normalnie się uczyć.
Poszłam razem z nim do naszego ulubionego miejsca, czyli na dziedziniec szkoły. Usiedliśmy tam gdzie zawsze, na murku koło krzewów z różami.
- To dla ciebie kochanie - zerwał i dał mi jedną różyczkę.
- Dziękuje, kochany jesteś bardzo.
Bardzo go kochałam, dużo osób mówiło nam że do siebie nie pasujemy, ale czy to właśnie różnice się nie przyciągają?
Delikatnie się do niego przytuliłam. Moją uwagę w jednej chwili przykuł pewien chłopak. Miał on całą twarz w piegach, zauważyłam u niego dość paskudną ranę na wardze, na pewno ktoś go pobił.
Lecz nie zwracałam na to zbytniej uwagi, nie obchodziły mnie inne osoby poza moimi znajomymi. Nagle zadzwonił dzwonek, musiałam udać się na lekcję. Po czterdziestu pięciu minutach skupienia na lekcji mogłam w końcu odpocząć na przerwie a iż była to przerwa na lunch miałam dużo czasu. Usiadłam na ławce obok moich przyjaciółek i wyjęłam drugie śniadanie.
- Matko nawet nie wiecie jak mnie dzisiaj ta baba od matmy wkurzyła, wstawiła mi 3 z odpowiedzi bo raz się pomyliłam - Emma jak zwykle była czymś oburzona, ona tak zawsze.
- Jeden raz? dziewczyno naucz się liczyć zrobiłaś 4 błędy a ty wymagasz 5 z odpowiedzi. Zejdź na ziemie- znów zaczęła się kłótnia między Emmą i Olivią. Olivia zawsze z byle powodu kłóciła się i próbowała udowodnić innym że to ona ma zawsze racje. W naszej "paczce" rzadko się kłócimy, często są sprzeczki które trwają góra 10 minut. Jedynie ja i Lauren nie przejmowałyśmy się takimi drobiazgami. Od czasu do czasu patrzałam się na swojego chłopaka który siedział z kolegami parę ławek dalej, cały czas się do mnie uśmiechał. Bardzo było to miłe, jesteśmy razem od dwóch miesięcy. To naprawdę krótki czas, ale i tak ciesze się ze tyle wytrwaliśmy. Zamyśliłam się kiedy nagle od myśli oderwała mnie kłótnia grupki " typowych dresów". Między nimi zauważyłam tego samego chłopaka co przykuł moją uwagę rano. Nie chciałam się wtrącać bo to nie moja sprawa, ale strasznie mi było go szkoda. Nagle zaczęli na niego krzyczeć, jeden złapał go za koszulkę i podniósł do góry. Cały dziedziniec patrzał się na nich, nikt nie reagował. Wyglądało to tak jakby mieli go zaraz pobić, chłopak był przerażony. W końcu nie wytrzymałam i podbiegłam do nich:
- Puśćcie go! - krzyknęłam i szarpnęłam jednego z nich- ładnie to tak nad słabszymi się znęcać?!
- Nie wtrącaj się laluniu bo ty też oberwiesz.
- Masz go puścić rozumiesz?! - zaczęłam na nich krzyczeć do takiego stopnia że zauważył to jeden z nauczycieli i zaczął biec w nasza stronę. Dresy oczywiście uciekły rzucając na ziemie swoją ofiarę.
- Nic wam nie jest?- spytał się zdenerwowany pan Hilton, nauczyciel WF
- Nie, na szczęście nie - odparłam
- A tobie coś się stało? o co w ogóle poszło ?
- Nie nic mi nie jest, o nic chcieli mnie pobić bez powodu - powoli wstał z podłogi
Nauczyciel poszedł, popatrzałam się na chłopaka który miał rozciągniętą przez nich bluzkę.
- Dziękuje za uratowanie jakby nie ty wylądowałbym w szpitalu - uśmiechnął się do mnie.
- Nie ma sprawy, każdy na moim miejscu by tak zareagował.
- No właśnie nie każdy, popatrzał się na grupkę gapiów.
- A tak pro po to Kylie jestem - podałam mu ręke.
- Robert - uśmiechnął się.
Poszłam do moich przyjaciółek które patrzały się na mnie jak na idiotkę:
- No co?
- Co ty zrobiłaś, po co się wtrącałaś? - odparła jak zwykle oburzona Emma
- Moim zdaniem zachowałaś się bardzo bohatersko - powiedziała słodkim głosem Lauren. 
- Dziękuje, po co to zrobiłam? bo Robert jest bardzo miły i nie zasługuje na takie traktowanie.
- O Robert? Jesteście już na ty? - zapytała Olivia.
- Oj dajcie mi już spokój! - postanowiłam iść do mojego chłopaka.
- Ty mam nadzieje nie będziesz mnie obrażał tak?
- Nie no co ty kochanie, zachowałaś się bardzo ładnie - wziął mnie na kolana.
- Kocham cie bardzo wiesz o tym?
- Wiem kochanie, wiem - przytulił mnie bardzo mocno.

Wieczorem poszłam z przyjaciółkami odreagować dzisiejszy dzień na zakupach. Nie miałam zbytnio ochoty tam iść po ich pretensjach do mnie ale nie powiem jestem nawet zadowolona z powodu kupna naprawdę ładnej sukienki. Siedziałyśmy wszystkie u mnie w ogrodzie i opalałyśmy się przy basenie.
- Naprawdę żałuję że nie kupiłam tych klapek w kwiatki były śliczne ale trochę   tandetne, nie mogę w takich się pokazywać- uważnie słuchałam dyskusji Emmy z Lauren.
- Ja tam jestem zadowolona z moich butów, są naprawdę piękne, popatrz jaki mają śliczny kolor- wyjęła je z pudełka.
- Te to mają tematy- zaśmiała się Olivia-  przepraszam za moją reakcję na te wszystkie wydarzenia, głupio mi.
- Nie no spoko, nie jestem już zła.
Po paru godzinach kiedy dziewczyny już poszły do domu, miałam ochotę tylko się położyć w łóżku i zasnąć. Zaszłam na chwilę do salonu w którym przedtem zostawiłam zakupy. W salonie siedział Nathan i rozmawiał z kimś przez telefon, kiedy mnie zobaczył rozłączył się.
- O cześć- uśmiechnął się.
- Cześć, z kim rozmawiałeś że sie tak przestraszyłeś jak weszłam - zaśmiałam się.
- A z bratem, już kończyliśmy, siadaj.
- No to o czym chcesz porozmawiać - usiadłam obok niego.
- A o wszystkim, dawno nie rozmawialiśmy, co u ciebie?
- Nic ciekawego, wszystko po staremu- popatrzałam mu się prosto w oczy.
Jest taki mały szczegół o którym nikt nie wie. Ale kiedy byłam młodsza czyli miałam 15 lat to moja siostra przyprowadziła Nathana do domu żeby go zapoznać z nami, z nami czyli z rodziną. Jakoś jak go pierwszy raz zobaczyłam serce zabiło mi szybciej. Po prostu zakochałam się w nim, na szczęście to było tylko zauroczenie które trwało naprawdę krótko. Byłam zazdrosna o to że moja siostra jest z nim, ubzdurałam sobie że to ja muszę być jego dziewczyną. Głupia byłam, ale teraz jak o tym pomyślę śmieje się z tego. Rozmawialiśmy tak chyba z 15 minut, po czym poszłam do pokoju. Przebrałam się w krótkie materiałowe spodenki i jakiś stary t-shirt. Spięłam włosy i zmyłam makijaż. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę którą nie dawno kupiłam. Oprócz tańca kocham też czytać różne książki. Wtedy dopiero mogę być w świecie w którym chcę być. Była godzina 22, na dworze zrobiło się strasznie ciemno, otworzyłam okno bo było duszno. Nagle usłyszałam trzask jakby ktoś złamał gałąź. Koło mojego okna rosło spore drzewo, przestraszyłam się. Znowu pojawił się ten sam dźwięk, wtedy naprawdę byłam przerażona. Krzyknęłam:
- Jest tam ktoś?
Ale nikt się nie odezwał. Zdałam sobie sprawę że to na pewno jakiś kot. Usiadłam przy biurku i zaczęłam opisywać dzisiejszy dzień w pamiętniku. Nagle usłyszałam jak spada doniczka z parapetu, odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka w kapturze który trzymał coś za plecami. Byłam przerażona, chciałam krzyknąć ale strach sparaliżował mi mowę. Nagle on ściągnął kaptur, był to Robert. Tak, ten Robert którego dzisiaj uratowałam.
- Cześć, przestraszyłem cię? Wybacz - popatrzał się na mnie z uśmiechem.
- Bardzo mnie przestraszyłeś, co ty tu robisz w ogóle?
- Chciałem ci podziękować jeszcze raz za to wszystko- nagle wziął rękę zza pleców, trzymał w niej bukiet róż.
- Jej, śliczne są kochany jesteś. Dziękuje, ale powiedz mi jedno
- Słucham
- Dlaczego nie przyszedłeś prędzej i w dodatku wszedłeś mi przez okno.
- Długa historia nie zrozumiesz.
- Spoko- uśmiechnęłam się do niego - usiąść
- Naprawdę dziękuje ale będę już iść, chciałem ci tylko podziękować. Jesteś wspaniała.
- Serio nie ma za co, jeszcze raz dziękuje, miły jesteś  - pocałowałam go w policzek, zostawiłam mu ślad od szminki na policzku.
- To ja już będe lecieć, pa - uśmiechnął się i zarumienił.
- Na razie- popatrzałam się na niego z uśmiechem.
Robert wyszedł znowu przez okno. Widziałam jak wyjął rower z krzaków po czym odjechał na nim. Postawiłam kwiaty do wazonu, to naprawdę miłe z jego strony. Intryguje mnie ten chłopak ...